Zwyrodniały bratobujca !
- Tak go bił, tak walił jego głową o ścianę, że w końcu zabił. Własnego brata! - denerwuje się mieszkanka kamienicy przy ul. Sobieskiego (nazwisko do wiadomości redakcji). Kobieta twierdzi, że o zabójstwie dowiedziała się od matki oprawcy i ofiary. Policja i prokuratura milczą o zdarzeniu w centrum miasta, choć minęło już kilka dni. Zasłaniają się dobrem śledztwa.Z naszych ustaleń wynika, że podejrzany, 40-letni Paweł K. przebywa w areszcie. Mieszkał z matką i dwoma młodszymi braćmi. Rodzeństwo było w okolicy znane od lat - całymi dniami nagabywało przechodniów, prosząc o pieniądze na wino i papierosy, czasem dokonując też drobnych kradzieży.
Wieczorami bracia urządzali w mieszkaniu libacje. Według sąsiadów, Paweł K. stawał się wtedy agresywny, wszczynał awantury i bijatyki. Znajomi mówią, że raz siedział nawet za morderstwo. - Baliśmy, żeby i nam się kiedyś nie dostało - mówi ze zgrozą sąsiadka.
Rosłego mężczyzny obawiała się nawet jego matka. Niejednokrotnie miała uciekać przed jego pięściami na strych, gdzie spędzała bezsenne noce. Tam znalazła też ponoć schronienie w ostatni poniedziałek maja, gdy Paweł pod wpływem alkoholu rzucił się na brata.
- Bili się najpierw na podwórzu kamienicy. Starszy darł się, że całą rodzinę pozabija i tłukł tego młodszego - opowiada jeden ze świadków.
Policja, mimo głośnych krzyków, nie przyjechała. Nikt jej nie zawiadomił. Finał bójki rozegrał się nocą w mieszkaniu rodziny K. Paweł najprawdopodobniej skatował do nieprzytomności mniejszego i słabszego od siebie brata. Ktoś z domowników dopiero rano wezwał pogotowie. 37-latek przez kilka dni leżał w śpiączce. Zmarł w minioną sobotę.
« powrót