Masakra w dyskotece

Mieli się dobrze bawić i miło spędzić noc z soboty na niedzielę. Niestety czas relaksu dla 2 tys. klubowiczów dyskoteki w kamienicy na krakowskim Wielopolu, zamienił się w koszmar. Tuż po godzinie 2 w nocy przerażający huk zagłuszył muzykę.
To 12 stopni schodów z piaskowca runęło z drugiego piętra na parter. Na schodach znajdowało się przynajmniej kilkadziesiąt osób, które spadły wraz z walącymi się stopniami i ciężką, metalową barierką.
– To było straszne – relacjonuje Mateusz Krok (19 l.), jeden z imprezowiczów. – Huk i trzask nas ogłuszyły, a całą konstrukcja momentalnie zaczęła się walić! - opowiada wciąż przerażony.
Tylko cudem uniknął upadku. – Na szczęście nie stałem bezpośrednio na walących się stopniach. Ale baliśmy się, że runie cały budynek! Mogliśmy wszyscy zginąć! – dodaje.
Niestety jedenastu młodych ludzi nie miało tyle szczęścia. Spadli wraz z gruzem kilka metrów na twardy beton. W dyskotece wybuchła panika. Wszyscy krzyczeli. Jedni z bólu, drudzy z przerażenia.
Ranni trafili do szpitala. – Na szczęście większość obrażeń okazała się niegroźna – powiedziała Joanna Niedźwiecka ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. - Wszyscy zostali wypisani.
W chwili tragedii służby zostały postawione na baczność. Kilkudziesięciu strażaków zajęło się ewakuacją gości. Mniej poszkodowani sprawnie opuścili budynek, ale długo chyba nie wybiorą się na dyskotekę.
Wszyscy zadają sobie pytanie: jak to możliwe, że tłumy gości bawiły się na imprezach w miejscu, które w żaden sposób nie powinno być zamienione na dyskotekę? I tak od siedmiu lat.
Bez pozwoleń i bez odbiorów czyli wbrew przepisom. Ubiegłej nocy pazerność właściciela i urzędnicza bezradność mogły zebrać krwawe żniwo.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, w ruderze remontowano niedawno schody, obkładając je stalowymi kątownikami i specjalnymi płytami. To one właśnie mogły przeciążyć, znajdujące się i tak już w fatalnym stanie schody.
Kto jest odpowiedzialny za tę sytuację? Urzędnicy rozkładają ręce, zwalając wszystko na skomplikowane przepisy. – Zakazaliśmy użytkowania tej kamienicy na puby i dyskoteki, ale właściciel budynku odwoływał się od naszych decyzji – poinformowała wczoraj Małgorzata Boryczko, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego. – Kierowaliśmy sprawy do sądu i prokuratury, ale nie mogliśmy natychmiastowo zamknąć lokalu.
Dlaczego jednak nadzór budowlany zaczął interesować się ruderą przy ul. Wielopole dopiero dwa-trzy lata temu skoro mieszańcy okolicznych kamienic od lat apelują o zamknięcie tego budynku.
– Imprezy zagrażają naszym mieszkaniom i kamienicom, a my od lat piszemy pisma do dziesiątek urzędów – skarży się Jan Jarczak (76 l.), mieszkaniec sąsiedniego budynku. – Czy musiało dojść do tragedii, żeby ten problem rozwiązać?
Teraz policjanci próbują skontaktować się z właścicielem kamienicy. Wiadomo, że na stałe mieszka w USA. Wiele wskazuje, że postawione mu będą zarzuty doprowadzenia do katastrofy budowlanej. Czy za tę groźną sytuację odpowiedzą też urzędnicy, którzy przez lata nie mogli poradzić sobie z samowolką właściciela kamienicy?
« powrót