Poćwiartowane zwłoki rozrzucili po lesie...
Na początku 2000 roku w lesie niedaleko Łodzi znaleziono poćwiartowane zwłoki mężczyzny.
Ustalono, że to Zdzisław K., który zniknął bez śladu kilka dni wcześniej. Ustalono wtedy, że tuż przed wyjściem z domu rozmawiał przez telefon z Andrzejem B. Jednak śledztwo, które wtedy rozpoczęto nie przyniosło żadnych rezultatów i w sierpniu 2000 roku sprawa została umorzona.
Po 10 latach prawda ujżała światło dzienne, kiedy była partnerka Andrzeja B. opowiedziała policji o zbrodni. Twierdziła, że wczesniej nie mówił nic, bo bała się o swoje zycie i życie swoich dzieci.
Nieszczęsnego dnia sprzed 10 lat między Zdzisławem K.,a Andrzejem B. doszło do kłótni. Andrzej B. zaczął brutalnie bić kolegę, a pomagał mu w tym obecny w mieszkaniu Jerzy J. Przestali katować swoją ofiarę dopiero gdy ta nie dawała oznak życia. Ciało swojej ofiary poćwiartowali i porzucili w lesie. Andrzej B. zatarł ślady zbrodni w swoim mieszkaniu, wyrzucając dywan i na nowo tapetując mieszkanie.
Po wznowieniu postępowania, dzięki najnowocześniejszej technice znaleźli w mieszkaniu m.in. DNA zamordowanego.
53-letni Andrzej B. i 59-letni Jerzy J. nie przyznają się do winy. Grozi im kara dożywotniego więzienia.
źródło:nasygnale.pl;PAP
foto:ultra.art.pl
« powrót